Szklana plaża
5 posters
Strona 1 z 1
Szklana plaża
Nim zaczęto budowę miasta, w okolicy dominowało olbrzymie wysypisko śmieci wytworzone z pobliskiego miasta. Na rok przed planowaną inwestycją wysypisko zostało usunięte, wtedy też okazało się, że na plaży leży tysiące małych wypolerowanych przez morską wodę szkiełek. Były one zbyt ładne i w zbyt dużych ilościach by się tym zajmować. Plażę postanowiono zostawić i dzisiaj stała się ona atrakcją turystyczną. Nadal uważasz, że plaża to tylko piasek ?
Re: Szklana plaża
Sesja treningowa. Telekineza. Larin i Noel.
Szykował się na ten trening już dawno. Przyszedł tu razem z bratem, ponieważ z kimś jest zawsze raźniej. Zabrał też swojego lokaja Sebastiana jako pomocnika. Wybrali mniej uczęszczane miejsce.Pogoda dopisywała woda spokojnie obmywała brzegi i zachęcała do kąpieli. Na plaży było sporo różnych szkiełek, jak również wiele naturalnych głazów o różnej wielkości i wadze, idealnych do treningu telekinezy. Otwarta przestrzeń zapewniała tez sporo swobody, a w razie wpadki woda zamortyzuje upadek. Zabrali również podstawowy ekwipunek jak jedzenie, wodę w butelkach czy apteczkę. Ubrał sie w luźne spodnie dresowe, zwyczajną koszulkę i trampki, tak by nic nie ograniczało mu ruchów.
Czarnowłosy zaczął trening od zwyczajnej rozgrzewki. 15 minut ćwiczeń rozgrzewających,czyli pajacyki,truchcik i tym podobne rzeczy aby rozgrzać mięśnie. Kolejne 15 minut ćwiczenia rozciągające i wzmacniające. W ich skład weszły pompki, podskoki, przysiady i tym podobne rzeczy powtarzane seriami. Przez ten czas nie tylko się zsynchronizowali, ale omówili wstępny plan treningu, który miał zająć większość dnia. Co prawda telekineza była psychiczna mocą, ale podczas dalszego treningu wolał nie być uziemionym przez nagły skurcz.
W tym czasie dwaj pomocnicy przygotowali coś na kształt areny. po skończonej rozgrzewce ustawił się naprzeciwko brata. Miedzy nimi leżały kamienie o różnej wielkości, koloru i wadze. Zaczął się właściwy trening czyli podnoszenie poszczególnych kamieni, manipulowanie nimi w powietrzu, oraz utrzymanie ich najdłużej jak się dało. Ich moc nie była jakoś specjalnie rozwinięta, dlatego nie było tam głazów wielkości samochodu.
Larin zaczął od kilku najmniejszych, takich które mieściły się w dłoni. Udało mu się podnieść ich 7 sztuk. Ułożył je w pierścień którym po chwili zaczął powoli obracać w dowolną stronę. Wbrew pozorom nie było to takie łatwe jednoczesna kontrola kilku sztuk wymagała sporej koncentracji i postrzegania przestrzennego. To było trudniejsze niż włożenie w ich lewitacje własnej energii. Podzielność uwagi nie była aż tak dobrą jego stroną... Po krótkiej chwili takiej zabawy uderzył kamykiem o kamyk i stracił nad nimi kontrolę. "Zabawki" upadły na ziemię. Podniósł je ponownie tym razem ograniczając ich liczbę do pięciu sztuk, co było łatwiejsze do kontrolowania. Ponownie zaczął nimi tańczyć w powietrzu. po kilku minutach i wielu resetach, załapał w końcu o co chodzi, dobrał wiec dwa kolejne kamienie próbując nadać im odpowiedni kształt. Z biegiem czasu i doborem kolejnego kamienia zadanie stawało się coraz trudniejsze, na dokładkę lokaj zaczął mu celowo przeszkadzać, zmuszając chłopaka do zwracania uwagi na niego, nie kamienie. Efekt był oczywisty do przewidzenia i Larin raz za razem musiał zaczynać od nowa. A telekineza wydawała się taka prosta. Suma summarum udało mu się podnieść maksymalnie dziewięć kamyków, zanim tracił nad nimi kontrolę w taki czy inny sposób. I choc starał sie nie zwracać większej uwagi na poczynania brata który stał kawałek dalej, to i tak jeden wpływał na drugiego...
- Ciekawe kiedy stracimy nerwy - mruknął cicho patrząc się to na Sebastiana, który w końcu wykonywał jego polecenie, to na obiekty treningowe.
Szykował się na ten trening już dawno. Przyszedł tu razem z bratem, ponieważ z kimś jest zawsze raźniej. Zabrał też swojego lokaja Sebastiana jako pomocnika. Wybrali mniej uczęszczane miejsce.Pogoda dopisywała woda spokojnie obmywała brzegi i zachęcała do kąpieli. Na plaży było sporo różnych szkiełek, jak również wiele naturalnych głazów o różnej wielkości i wadze, idealnych do treningu telekinezy. Otwarta przestrzeń zapewniała tez sporo swobody, a w razie wpadki woda zamortyzuje upadek. Zabrali również podstawowy ekwipunek jak jedzenie, wodę w butelkach czy apteczkę. Ubrał sie w luźne spodnie dresowe, zwyczajną koszulkę i trampki, tak by nic nie ograniczało mu ruchów.
Czarnowłosy zaczął trening od zwyczajnej rozgrzewki. 15 minut ćwiczeń rozgrzewających,czyli pajacyki,truchcik i tym podobne rzeczy aby rozgrzać mięśnie. Kolejne 15 minut ćwiczenia rozciągające i wzmacniające. W ich skład weszły pompki, podskoki, przysiady i tym podobne rzeczy powtarzane seriami. Przez ten czas nie tylko się zsynchronizowali, ale omówili wstępny plan treningu, który miał zająć większość dnia. Co prawda telekineza była psychiczna mocą, ale podczas dalszego treningu wolał nie być uziemionym przez nagły skurcz.
W tym czasie dwaj pomocnicy przygotowali coś na kształt areny. po skończonej rozgrzewce ustawił się naprzeciwko brata. Miedzy nimi leżały kamienie o różnej wielkości, koloru i wadze. Zaczął się właściwy trening czyli podnoszenie poszczególnych kamieni, manipulowanie nimi w powietrzu, oraz utrzymanie ich najdłużej jak się dało. Ich moc nie była jakoś specjalnie rozwinięta, dlatego nie było tam głazów wielkości samochodu.
Larin zaczął od kilku najmniejszych, takich które mieściły się w dłoni. Udało mu się podnieść ich 7 sztuk. Ułożył je w pierścień którym po chwili zaczął powoli obracać w dowolną stronę. Wbrew pozorom nie było to takie łatwe jednoczesna kontrola kilku sztuk wymagała sporej koncentracji i postrzegania przestrzennego. To było trudniejsze niż włożenie w ich lewitacje własnej energii. Podzielność uwagi nie była aż tak dobrą jego stroną... Po krótkiej chwili takiej zabawy uderzył kamykiem o kamyk i stracił nad nimi kontrolę. "Zabawki" upadły na ziemię. Podniósł je ponownie tym razem ograniczając ich liczbę do pięciu sztuk, co było łatwiejsze do kontrolowania. Ponownie zaczął nimi tańczyć w powietrzu. po kilku minutach i wielu resetach, załapał w końcu o co chodzi, dobrał wiec dwa kolejne kamienie próbując nadać im odpowiedni kształt. Z biegiem czasu i doborem kolejnego kamienia zadanie stawało się coraz trudniejsze, na dokładkę lokaj zaczął mu celowo przeszkadzać, zmuszając chłopaka do zwracania uwagi na niego, nie kamienie. Efekt był oczywisty do przewidzenia i Larin raz za razem musiał zaczynać od nowa. A telekineza wydawała się taka prosta. Suma summarum udało mu się podnieść maksymalnie dziewięć kamyków, zanim tracił nad nimi kontrolę w taki czy inny sposób. I choc starał sie nie zwracać większej uwagi na poczynania brata który stał kawałek dalej, to i tak jeden wpływał na drugiego...
- Ciekawe kiedy stracimy nerwy - mruknął cicho patrząc się to na Sebastiana, który w końcu wykonywał jego polecenie, to na obiekty treningowe.
Larin Maxwell- Admin
- Liczba postów : 223
Join date : 24/08/2015
Re: Szklana plaża
Tak, kiedy tylko przyszedł na miejsce, a właściwie to przyszli wspólnie, Near choć niechętnie, bowiem nie cierpi aktywności fizycznej innej, niż przejście z jednego pomieszczenia do drugiego, dołączył się do rozgrzewki, w której pozwalał dyrygować bratu. Co prawda po pierwszej serii każdego ćwiczenia już miał ich dość, jednak dzielnie dotrzymywał mu kroku. Co najwyżej odrobinę modyfikował lekko te ćwiczenia, by było mu łatwiej.
Kiedy bracia się rozgrzewali, Claude, bowiem swojego lokaja Noel też musiał po prostu zabrać, pomagał Sebastianowi w wytworzeniu swoistej kamienistej areny, która była polem do działania dla braci. O dziwo, przez te pół godziny, kiedy Maxwellowie się rozgrzewali, piekielnie dobrzy lokaje zdążyli zrobić całkiem sporo miejsca, uprzątnąć je ze wszystkiego, co mogłoby braci zranić i przygotować jeszcze odpowiednią, ewentualną amortyzację.
Tak, przyjemna... no, nie zdaniem Noela... część treningu się zakończyła, a teraz przyszła pora na zadania ciut trudniejsze, obejmujące praktyczną naukę korzystania i pożytkowania mocy. Na dzisiaj wybrali telekinezę, która była zdolnością dość popularną, a przy tym całkiem przydatną, o ile potrafi się z niej dobrze korzystać.
No więc zaczynamy. Na początek, białowłosy próbował podnieść niewielkie kamienie, pojedynczo, stopniowo zwiększając ich wielkość. Co prawda póki co nie ważyły te kawały szkła więcej, niż może kilogram, ale powoli, małe kroczki i stopniowe naginanie swoich limitów, które oczywiście N nie interesują. Tak samo ograniczenia. W tym jednak, może nieco celowo, przeszkadzał mu Claude. Wszak powinni ćwiczyć i koncentrację.
Noel zaśmiał się cicho pod nosem, na słowa brata, które usłyszał, mimo tego że Larin wymamrotał je półtonem. Tak, nerwy bardzo prosto jest stracić im w tym przypadku, bowiem oboje byli jak dzieci i po prostu nie cierpieli, jak coś im nie wychodzi.
- Sądzę, że aż tak nam to nie grozi - uśmiechnął się ciepło, zerkając na L.
Kiedy tylko to powiedział, znów zerknął na kamienie, przechylając zaciekawiony głowę i próbując zrozumieć, jak do jasnej cholery działa telekineza i dlaczego w ogóle działa. Tak, najpierw teoria, czego jednak nie ma się z czego nauczyć, potem praktyka do której musieli szybko przejść. Cóż, nie wszystkiego się człowiek nauczy jedynie z podręczników albo z wysłuchania wskazówek...
Z delikatnym uśmiechem na ustach, ale skupieniem i badawczą analizą w oczach, Noel uniósł po raz kolejny pięć kamieni, lekko większych od tych, co miał poprzednio, po czym spróbował manipulować nimi w powietrzu tak, by utworzyły okrąg. Kiedy już się mu to udało, obrócił nim dwa razy, po czym dodał kolejny kamień, największy, jaki do tej pory podniósł. Tak, delikatnie i coraz to mocniej się trza wysilać w takich zabawach. W końcu takiego mózgu nie można przeciążać! Następnie dodał kolejny kamień, lekko większy od poprzedniego. Próbował, po dwóch obrotach, dodać jeszcze jeden, ale jak na złość cała... konstrukcja musiała runąć...
- I znowu... - mruknął pod nosem, ponawiając to samo ćwiczenie.
Kiedy bracia się rozgrzewali, Claude, bowiem swojego lokaja Noel też musiał po prostu zabrać, pomagał Sebastianowi w wytworzeniu swoistej kamienistej areny, która była polem do działania dla braci. O dziwo, przez te pół godziny, kiedy Maxwellowie się rozgrzewali, piekielnie dobrzy lokaje zdążyli zrobić całkiem sporo miejsca, uprzątnąć je ze wszystkiego, co mogłoby braci zranić i przygotować jeszcze odpowiednią, ewentualną amortyzację.
Tak, przyjemna... no, nie zdaniem Noela... część treningu się zakończyła, a teraz przyszła pora na zadania ciut trudniejsze, obejmujące praktyczną naukę korzystania i pożytkowania mocy. Na dzisiaj wybrali telekinezę, która była zdolnością dość popularną, a przy tym całkiem przydatną, o ile potrafi się z niej dobrze korzystać.
No więc zaczynamy. Na początek, białowłosy próbował podnieść niewielkie kamienie, pojedynczo, stopniowo zwiększając ich wielkość. Co prawda póki co nie ważyły te kawały szkła więcej, niż może kilogram, ale powoli, małe kroczki i stopniowe naginanie swoich limitów, które oczywiście N nie interesują. Tak samo ograniczenia. W tym jednak, może nieco celowo, przeszkadzał mu Claude. Wszak powinni ćwiczyć i koncentrację.
Noel zaśmiał się cicho pod nosem, na słowa brata, które usłyszał, mimo tego że Larin wymamrotał je półtonem. Tak, nerwy bardzo prosto jest stracić im w tym przypadku, bowiem oboje byli jak dzieci i po prostu nie cierpieli, jak coś im nie wychodzi.
- Sądzę, że aż tak nam to nie grozi - uśmiechnął się ciepło, zerkając na L.
Kiedy tylko to powiedział, znów zerknął na kamienie, przechylając zaciekawiony głowę i próbując zrozumieć, jak do jasnej cholery działa telekineza i dlaczego w ogóle działa. Tak, najpierw teoria, czego jednak nie ma się z czego nauczyć, potem praktyka do której musieli szybko przejść. Cóż, nie wszystkiego się człowiek nauczy jedynie z podręczników albo z wysłuchania wskazówek...
Z delikatnym uśmiechem na ustach, ale skupieniem i badawczą analizą w oczach, Noel uniósł po raz kolejny pięć kamieni, lekko większych od tych, co miał poprzednio, po czym spróbował manipulować nimi w powietrzu tak, by utworzyły okrąg. Kiedy już się mu to udało, obrócił nim dwa razy, po czym dodał kolejny kamień, największy, jaki do tej pory podniósł. Tak, delikatnie i coraz to mocniej się trza wysilać w takich zabawach. W końcu takiego mózgu nie można przeciążać! Następnie dodał kolejny kamień, lekko większy od poprzedniego. Próbował, po dwóch obrotach, dodać jeszcze jeden, ale jak na złość cała... konstrukcja musiała runąć...
- I znowu... - mruknął pod nosem, ponawiając to samo ćwiczenie.
Noel Maxwell- Admin
- Liczba postów : 248
Join date : 24/08/2015
Re: Szklana plaża
Trening być może wyglądał na łatwy, ale obydwaj dopiero zaczynali zabawę z telekinezą. I niestety nie byli w stanie wywalić przez okno nawet swojej kochanej kuzynki, przynajmniej nie osobno... Natomiast koncentracja przyda się również podczas używania innych mocy. Uśmiechnął się do brata i sieknął po butelkę wody. po krótkiej przerwie wrócił do ćwiczeń.
Tym razem poszedł w ślady brata. Podniósł trzy o wiele większe kamienie i zaczął nimi żonglować w powietrzu. Z oporem i nieporadnie, ale dawał radę. Im dłużej sie nimi bawił tym szybciej się męczył, a to przekładało się na coraz częstsze zaliczanie gleby. Nie zamierzał się jednak poddawać. Powtarzał powyższą czynność jeszcze przez kilkadziesiąt minut, aż poczuł poniekąd psychiczne zmęczenie. Odnotował to skrupulatnie w swoim dzienniku później przejrzy statystyki. Larin prowadził coś na kształt dziennika treningowego, coś takiego lepiej pomoże mu zrozumieć własne ograniczenia. Spojrzał dokładniej na arenę i na kamienie. Gdzieś z boku dyndały cztery puszki wbite na prowizoryczny pal. Podniósł jeden z kamieni, namierzył cel, wystrzelił i chybił. Zabrał go więc z powrotem i powtórzył ową czynność raz, drugi, piąty i dziesiąty. Robił to non stop przez kolejne 15 minut, strącając swoją puszkę może kilka razy. Dla odmiany ręką trafiał częściej. Oczywiście ręki użył dla porównania chociaż analogia fizyki była podobna. Stracone puszki zostawiał już lokajowi, on nie miał nerwów celować aż tak precyzyjnie.
- Co powiesz na przerwę za jakiś czas, a potem mały sparing ? - zapytał. Poprzez sparing miał na myśli wspólne ćwiczenie, jeden rzuca, drugi łapie kamień swoją mocą. Albo robi uniki w zależności od upodobania.
Tym razem poszedł w ślady brata. Podniósł trzy o wiele większe kamienie i zaczął nimi żonglować w powietrzu. Z oporem i nieporadnie, ale dawał radę. Im dłużej sie nimi bawił tym szybciej się męczył, a to przekładało się na coraz częstsze zaliczanie gleby. Nie zamierzał się jednak poddawać. Powtarzał powyższą czynność jeszcze przez kilkadziesiąt minut, aż poczuł poniekąd psychiczne zmęczenie. Odnotował to skrupulatnie w swoim dzienniku później przejrzy statystyki. Larin prowadził coś na kształt dziennika treningowego, coś takiego lepiej pomoże mu zrozumieć własne ograniczenia. Spojrzał dokładniej na arenę i na kamienie. Gdzieś z boku dyndały cztery puszki wbite na prowizoryczny pal. Podniósł jeden z kamieni, namierzył cel, wystrzelił i chybił. Zabrał go więc z powrotem i powtórzył ową czynność raz, drugi, piąty i dziesiąty. Robił to non stop przez kolejne 15 minut, strącając swoją puszkę może kilka razy. Dla odmiany ręką trafiał częściej. Oczywiście ręki użył dla porównania chociaż analogia fizyki była podobna. Stracone puszki zostawiał już lokajowi, on nie miał nerwów celować aż tak precyzyjnie.
- Co powiesz na przerwę za jakiś czas, a potem mały sparing ? - zapytał. Poprzez sparing miał na myśli wspólne ćwiczenie, jeden rzuca, drugi łapie kamień swoją mocą. Albo robi uniki w zależności od upodobania.
Larin Maxwell- Admin
- Liczba postów : 223
Join date : 24/08/2015
Re: Szklana plaża
- Jestem za - uśmiechnął się białowłosy na tą propozycję z ciepłym uśmiechem.
Tak, przyda im się przerwa, na zregenerowanie sił, nawet jeśli pozornie taka telekineza sił nie zabierała, oraz uzupełnienie utraconych kalorii. Tak, trzeba odpocząć po pozornym lenistwie. Ale, póki co trzeba się skupić na treningu. Nie po to tu są, by się byczyć!
Zaraz po tych słowach Noel na nowo zaczął się bawić telekinezą i kamieniami. Próbował podnieść coraz to większe kamienie, tym razem jednak nie poprzestawał na prostych kilku gramach, a próbował wyszukać czegoś co ważyło nieco ponad kilogram. Potem dobierał maleńkie kamienie, jakby chciał znaleźć się na cienkiej linii między utrzymaniem tego a straceniem kontroli, po czym podmieniał je na coraz to większe. Co prawda nie podniósł takich więcej niż pięciu, oraz nie raz i nie dwa stawało się tak, że po prostu szlag to trafiał, ale Noel nie zrażony tym próbował od nowa. Po kilku takich próbach próbował za to iść w ilość, dlatego spróbował podnieść dziesięć kamieni, mniejszych, ale więcej. Niestety, przy ósmym często szlag to trafiał, ale czasami się mu udawało utrzymać i dziewiąty!
Po owym czasie, kiedy bracia wreszcie zarządzili sobie przerwę, o dziwo ich kochani jakże lokaje już rozstawili wszytko. Stolik, dwa krzesła i jedzenie na stoliku. A nawet na osobnym rozłożyli swój nieodzowny zestaw do parzenia herbaty. Larin i Noel usiedli przy przygotowanym tak stoliku, a piekielnie dobrzy lokaje polewali herbaty do eleganckich filiżanek.
- Aromatyczne curry w chlebie podane z białą herbatą shoumei - zaanonsował Sebastian, podsuwając Larinowi najpierw talerz z posiłkiem, a następnie filiżankę; w tym samym czasie Claude podsunął identyczny zestaw Noelowi.
- Pachnie smakowicie - z krótkim skinieniem głowy, Noel uśmiechnął się uroczo, rozkosznie zaciągając się zaiste aromatycznym jedzeniem.
Kiedy zerknął kątem oka na swojego lokaja, widać było że zerka morderczym spojrzeniem na Sebastiana, a ten uroczo się uśmiechając trzymał cukiernicę, by Larin mógł sobie posłodzić herbatę, o ile chciał. Nie no, on i nieposłodzona herbata to zakrawa na herezję!
Tak, przyda im się przerwa, na zregenerowanie sił, nawet jeśli pozornie taka telekineza sił nie zabierała, oraz uzupełnienie utraconych kalorii. Tak, trzeba odpocząć po pozornym lenistwie. Ale, póki co trzeba się skupić na treningu. Nie po to tu są, by się byczyć!
Zaraz po tych słowach Noel na nowo zaczął się bawić telekinezą i kamieniami. Próbował podnieść coraz to większe kamienie, tym razem jednak nie poprzestawał na prostych kilku gramach, a próbował wyszukać czegoś co ważyło nieco ponad kilogram. Potem dobierał maleńkie kamienie, jakby chciał znaleźć się na cienkiej linii między utrzymaniem tego a straceniem kontroli, po czym podmieniał je na coraz to większe. Co prawda nie podniósł takich więcej niż pięciu, oraz nie raz i nie dwa stawało się tak, że po prostu szlag to trafiał, ale Noel nie zrażony tym próbował od nowa. Po kilku takich próbach próbował za to iść w ilość, dlatego spróbował podnieść dziesięć kamieni, mniejszych, ale więcej. Niestety, przy ósmym często szlag to trafiał, ale czasami się mu udawało utrzymać i dziewiąty!
Po owym czasie, kiedy bracia wreszcie zarządzili sobie przerwę, o dziwo ich kochani jakże lokaje już rozstawili wszytko. Stolik, dwa krzesła i jedzenie na stoliku. A nawet na osobnym rozłożyli swój nieodzowny zestaw do parzenia herbaty. Larin i Noel usiedli przy przygotowanym tak stoliku, a piekielnie dobrzy lokaje polewali herbaty do eleganckich filiżanek.
- Aromatyczne curry w chlebie podane z białą herbatą shoumei - zaanonsował Sebastian, podsuwając Larinowi najpierw talerz z posiłkiem, a następnie filiżankę; w tym samym czasie Claude podsunął identyczny zestaw Noelowi.
- Pachnie smakowicie - z krótkim skinieniem głowy, Noel uśmiechnął się uroczo, rozkosznie zaciągając się zaiste aromatycznym jedzeniem.
Kiedy zerknął kątem oka na swojego lokaja, widać było że zerka morderczym spojrzeniem na Sebastiana, a ten uroczo się uśmiechając trzymał cukiernicę, by Larin mógł sobie posłodzić herbatę, o ile chciał. Nie no, on i nieposłodzona herbata to zakrawa na herezję!
Noel Maxwell- Admin
- Liczba postów : 248
Join date : 24/08/2015
Re: Szklana plaża
Przerwa była potrzebna. telekineza była psychiczną mocą, angażował w to swój umysł, a on też sie męczył. Nawet mózg potrzebował odpoczynku. Właściwie to męczył się bardziej niż podczas zwykłej umysłowej pracy... No cóż logiczne myślenie, a używanie mocy nie jest jednak tym samym.
Zanim nastąpiła przerwa zrezygnował z celowania. Tym razem poszedł w ślady brata i połączył dwa rodzaje kamieni: większy około 1,5 kilograma z paroma mniejszymi o różnej wielkości. Tak jak poprzednio zaczął nimi poruszać w powietrzu to w górę, to w dół czy na boki nadając im różne ułożenie. Nie było to wcale proste, większy kamień reagował znacznie wolniej od mniejszych, ale większa ich liczba zmuszała do wytężonej pracy. Po kilku nieudanych próbach dał sobie spokój. Tak przerwa bardzo się przyda. Gdy tylko panowie wszystko przygotowali uśmiechnał sie szeroko. Oj tak zastrzyk glukozy bardzo się przyda! Usiadł przy stoliku i nawet nie ukrył zdumienia na propozycję Sebastiana. Curry w chlebie? Coś takiego widział pierwszy raz w życiu, nie pytał nawet kiedy zdołał to upichcić...
- Twoje pomysły Sebastianie naprawdę mnie zadziwiają - przyznał. Zaczął jednak od dosłodzenia sobie herbaty, tym razem ograniczył sie do 4 łyżeczek, lubił te herbatę i nie chciał za bardzo zabijać jej smaku cukrem. Zamieszał,upił a następnie zatopił ząbki w chlebie i mało nie odleciał. To było po prostu przepyszne!
- Ten smak jest nieziemski! - Odparł Aż żal było to zjadać...
- Miło to słyszeć mój panie - odparł z uśmiechem lokaj.
Przerwa trwała około 30 minut. Bracia dostali sycący posiłek, ale na tyle lekki by mogli dalej trenować bez zbędnych rewolucji w żołądku. Po skończonym odpoczynku Larin wrócił na mini arenę i ustawił się na przeciwko brata. No to teraz czas na zabawę! Podniósł najmniejszy kamień i wycelował nim w brata. Nie rzucał nim jakoś specjalnie szybko. Po pierwsze chciał wymusić obronę, a po drugie nie było jego intencją by skrzywdzić Nolea.Ponad to to był pierwszy testowy ruch, jednak tak będzie o wiele szybciej. Rzucanie kamieniami do puszki to coś innego niż taki sparing, puszka się w końcu nie broni, ani nie oddaje. Nie próbuje też przejąć władzy nad kamieniem przeciwnika. I to właśnie przemawiało za wspólnym treningiem....
Zanim nastąpiła przerwa zrezygnował z celowania. Tym razem poszedł w ślady brata i połączył dwa rodzaje kamieni: większy około 1,5 kilograma z paroma mniejszymi o różnej wielkości. Tak jak poprzednio zaczął nimi poruszać w powietrzu to w górę, to w dół czy na boki nadając im różne ułożenie. Nie było to wcale proste, większy kamień reagował znacznie wolniej od mniejszych, ale większa ich liczba zmuszała do wytężonej pracy. Po kilku nieudanych próbach dał sobie spokój. Tak przerwa bardzo się przyda. Gdy tylko panowie wszystko przygotowali uśmiechnał sie szeroko. Oj tak zastrzyk glukozy bardzo się przyda! Usiadł przy stoliku i nawet nie ukrył zdumienia na propozycję Sebastiana. Curry w chlebie? Coś takiego widział pierwszy raz w życiu, nie pytał nawet kiedy zdołał to upichcić...
- Twoje pomysły Sebastianie naprawdę mnie zadziwiają - przyznał. Zaczął jednak od dosłodzenia sobie herbaty, tym razem ograniczył sie do 4 łyżeczek, lubił te herbatę i nie chciał za bardzo zabijać jej smaku cukrem. Zamieszał,upił a następnie zatopił ząbki w chlebie i mało nie odleciał. To było po prostu przepyszne!
- Ten smak jest nieziemski! - Odparł Aż żal było to zjadać...
- Miło to słyszeć mój panie - odparł z uśmiechem lokaj.
Przerwa trwała około 30 minut. Bracia dostali sycący posiłek, ale na tyle lekki by mogli dalej trenować bez zbędnych rewolucji w żołądku. Po skończonym odpoczynku Larin wrócił na mini arenę i ustawił się na przeciwko brata. No to teraz czas na zabawę! Podniósł najmniejszy kamień i wycelował nim w brata. Nie rzucał nim jakoś specjalnie szybko. Po pierwsze chciał wymusić obronę, a po drugie nie było jego intencją by skrzywdzić Nolea.Ponad to to był pierwszy testowy ruch, jednak tak będzie o wiele szybciej. Rzucanie kamieniami do puszki to coś innego niż taki sparing, puszka się w końcu nie broni, ani nie oddaje. Nie próbuje też przejąć władzy nad kamieniem przeciwnika. I to właśnie przemawiało za wspólnym treningiem....
Larin Maxwell- Admin
- Liczba postów : 223
Join date : 24/08/2015
Re: Szklana plaża
Tak, wynalazek Sebastiana, którym było dość niecodzienne Curry w chlebie, było doprawdy wyśmienite. Nawet Noel, który preferował delikatne smaki, musiał to przyznać, czego nawet się nie omieszkał zrobić i na głos. Z tego powodu Claude znów zmierzył uśmiechniętego uroczo rywala morderczym spojrzeniem. Poprawił okulary, po czym zabrał się z powrotem za swoją pracę. Odebrał cukiernicę, podsunął ją Noelowi, by ten posłodził sobie herbatę. Białowłosy wsypał do cukiernicy pół łyżeczki cukru, choć prawdę mówiąc, to wolał gorzką. Ale cóż, nie zapowiadało się na deser podczas tej przerwy, dlatego słodsza herbata była tego chwilowym acz skutecznym w działaniu zamiennikiem.
- Dziękuję, Claude - uśmiechnął się delikatnie do lokaja. - Zróbcie sobie przerwę - dodał po skończonym posiłku, zerkając i na Sebastiana z nieustającym uśmiechem.
- Najpierw obowiązki, paniczu - niemal natychmiast zaoponował Claude ze spokojem, zbierając brudne naczynia stojące przed Noelem.
Białowłosy z uśmiechem skinął głową, po czym wstał i wrócił na wciąż trzymającą się w kształcie o dziwo arenę. Ponownie ustawił się na przeciw brata, w odpowiedniej odległości, po czym znowu skinął głową zachęcająco, a przy tym nieco prosząco, by zaczął tą zabawę.
Nie chcieli się wzajemnie krzywdzić, i w sumie nie ma na to szans. Kochani lokaje, którzy teraz uwijali się z ogarnięciem stolika, którego jednak nie złożyli jeszcze, jakby braci naszło na kolejną przerwę z jedzeniem, i tak by nie pozwolili, by cokolwiek się któremukolwiek stało. Są za szybcy i mają za dobre oczy, by nie zdążyć zareagować.
No, ale nie powinni się wtrącać, w końcu od tego jest ten trening, by nauczyli się choćby bronić samych siebie. By nauczyć się, również, szybko reagować na to, co dzieje się wokół nich. W końcu jeden nie wiedział, który kamień podniesie drugi, i czy będzie to z przodu, tyłu czy boku. Noel zauważył kątem oka, jak leciał w jego stronę pierwszy kamień.
Noel zerknął na niego, po czym gestem dłoni próbował przejąć nad nim kontrolę i niejako odrzucić w stronę Larina. Udało się to mu nawet na sekundę czy dwie Niestety jednak, źle wyważona podwójna telekineza zadziałała tak, że kiedy Near stracił kamień, ten popędził w bok, ale wciąż w jego stronę ze zdwojoną szybkością, dlatego białowłosy dość szybko musiał się schylić, by nie oberwać w głowę. Udało się mu to, choć mógłby przysiąc, że usłyszał dźwięk tłuczonej porcelany. Wstał, po czym posłał ten sam kamień w stronę brata, uważając jednak, by w razie czego szybko go puścić, nim by Ryuzakiego drasnął. Był ciekawy, czy w przypadku sytuacji odwrotnej, kiedy to Larin będzie walczył z nim o kamień, również wystrzeli poza... orbitę.
- Dziękuję, Claude - uśmiechnął się delikatnie do lokaja. - Zróbcie sobie przerwę - dodał po skończonym posiłku, zerkając i na Sebastiana z nieustającym uśmiechem.
- Najpierw obowiązki, paniczu - niemal natychmiast zaoponował Claude ze spokojem, zbierając brudne naczynia stojące przed Noelem.
Białowłosy z uśmiechem skinął głową, po czym wstał i wrócił na wciąż trzymającą się w kształcie o dziwo arenę. Ponownie ustawił się na przeciw brata, w odpowiedniej odległości, po czym znowu skinął głową zachęcająco, a przy tym nieco prosząco, by zaczął tą zabawę.
Nie chcieli się wzajemnie krzywdzić, i w sumie nie ma na to szans. Kochani lokaje, którzy teraz uwijali się z ogarnięciem stolika, którego jednak nie złożyli jeszcze, jakby braci naszło na kolejną przerwę z jedzeniem, i tak by nie pozwolili, by cokolwiek się któremukolwiek stało. Są za szybcy i mają za dobre oczy, by nie zdążyć zareagować.
No, ale nie powinni się wtrącać, w końcu od tego jest ten trening, by nauczyli się choćby bronić samych siebie. By nauczyć się, również, szybko reagować na to, co dzieje się wokół nich. W końcu jeden nie wiedział, który kamień podniesie drugi, i czy będzie to z przodu, tyłu czy boku. Noel zauważył kątem oka, jak leciał w jego stronę pierwszy kamień.
Noel zerknął na niego, po czym gestem dłoni próbował przejąć nad nim kontrolę i niejako odrzucić w stronę Larina. Udało się to mu nawet na sekundę czy dwie Niestety jednak, źle wyważona podwójna telekineza zadziałała tak, że kiedy Near stracił kamień, ten popędził w bok, ale wciąż w jego stronę ze zdwojoną szybkością, dlatego białowłosy dość szybko musiał się schylić, by nie oberwać w głowę. Udało się mu to, choć mógłby przysiąc, że usłyszał dźwięk tłuczonej porcelany. Wstał, po czym posłał ten sam kamień w stronę brata, uważając jednak, by w razie czego szybko go puścić, nim by Ryuzakiego drasnął. Był ciekawy, czy w przypadku sytuacji odwrotnej, kiedy to Larin będzie walczył z nim o kamień, również wystrzeli poza... orbitę.
Noel Maxwell- Admin
- Liczba postów : 248
Join date : 24/08/2015
Re: Szklana plaża
Cóz ci dwaj kochali ze sobą konkurować, ale póki nie przekraczali pewnych granic, było mu top nawet na rękę. Jednak teraz były ważniejsze sprawy niż "obsługa techniczna". Skupił sie na kamieniu przed którym bronił sie jego brat. W pewnym momencie odpuścił i kamień leciał siłą rozpędu. Miał jednak wrażenie, ze brat niezbyt sobie z tym poradził, chociaż lot w bok i rozbicie porcelany było całkiem widowiskowe. Uśmiechnął się pod nosem. Nie przejął się specjalnie rozbitą cukierniczką, w końcu trenują, wszystko sie może zdarzyć.
- Może tak utrudnimy im życie? - zapytał w myślach szykując sie na "atak" ze strony Noela.
W połowie lotu spróbował przejać kamień i odesłać go w stronę "adresata", jednak nie mal od razu napotkał opór ze strony białowłosego. Kamień na chwile zatrzymał sie w miejscu a potem tańczył w powietrzu reagując trochę chaotycznie. Wo było jak przeciąganie liny, tylko trochę w innym wydaniu. Po chwili brat jednak okazał się silniejszy i "broń" zaczęła przechylać się w stronę chłopaka. Nie chcąc zbyt długo przeciągać odpuścił i kamień poszybował jak pocisk w jego stronę. Larin zrobił unik i kamień poszybował jeszcze kawałek poza arenę. Zrezygnował z takiego sposobu walki ponieważ czuł, że szybko opadną z sił, wolał to powtórzyć innym razem. Niemniej wszystko uważnie notował w głowie, mimo wszystko nie byli gotowi na otwarta walkę przy użyciu telekinezy.
Szybko jednak w odwecie podniósł telekinezą dwa inne kamyki i zaatakował brata z 2 różnych stron. Podobnie jak wcześniej nie wkładał w to zbyt dużo koncentracji i szybkości.W pewnym sensie było to podsumowanie ich wcześniejszych kroków jakie ćwiczyli przed wyśmienitym posiłkiem.
- Może tak utrudnimy im życie? - zapytał w myślach szykując sie na "atak" ze strony Noela.
W połowie lotu spróbował przejać kamień i odesłać go w stronę "adresata", jednak nie mal od razu napotkał opór ze strony białowłosego. Kamień na chwile zatrzymał sie w miejscu a potem tańczył w powietrzu reagując trochę chaotycznie. Wo było jak przeciąganie liny, tylko trochę w innym wydaniu. Po chwili brat jednak okazał się silniejszy i "broń" zaczęła przechylać się w stronę chłopaka. Nie chcąc zbyt długo przeciągać odpuścił i kamień poszybował jak pocisk w jego stronę. Larin zrobił unik i kamień poszybował jeszcze kawałek poza arenę. Zrezygnował z takiego sposobu walki ponieważ czuł, że szybko opadną z sił, wolał to powtórzyć innym razem. Niemniej wszystko uważnie notował w głowie, mimo wszystko nie byli gotowi na otwarta walkę przy użyciu telekinezy.
Szybko jednak w odwecie podniósł telekinezą dwa inne kamyki i zaatakował brata z 2 różnych stron. Podobnie jak wcześniej nie wkładał w to zbyt dużo koncentracji i szybkości.W pewnym sensie było to podsumowanie ich wcześniejszych kroków jakie ćwiczyli przed wyśmienitym posiłkiem.
Larin Maxwell- Admin
- Liczba postów : 223
Join date : 24/08/2015
Re: Szklana plaża
Sebastian i Claude, choć mierzyli się morderczym spojrzeniem, uprzątnęli stolik. Domyślili się, że i tak deser zechcą zjeść w domu. Zanotowali też sobie w pamięci, by wywalić do tego czasu Annę i Mello za drzwi. Chociaż, tak właściwie, to na Mello i tak to nie podziała, jak na złość.
Noel na słowa, które usłyszał w myślach, uśmiechnął się szeroko i skinął energicznie głową, zerkając niby to ukradkiem na piekielnie dobrych lokajów. Co prawda ci pewnie już wiedzieli, co się święci, ale udawali że nic nie wiedzą.
- Skok - mruknął Claude, widząc jak Noel posyła w ich stronę dziesięć kamieni.
Sebastian z ów francuzem zgodnie podskoczyli niebotycznie wysoko, ale w końcu byli piekielnie dobrymi lokajami, dlatego to nie było nic dziwnego. Przynajmniej dla braci Maxwell i dla tej dwójki. Pewnie ta kobieta która gdzieś nieopodal się pluskała rozdziawiła paszczękę widząc to co się dzieje, ale czwórka mężczyzn miała to w miejscu, które światła nigdy nie widziało.
- Dół - mruknął Sebastian, kątem oka zauważając, jak Larin ciska w nich kolejną dziesiątką.
Panowie zgodnie przyspieszyli tempo swojego spadania, unikając kamieni, których jednak nie uniknęła porcelana. Kolejną filiżankę i imbryk szlag trafił, a lokaje spojrzeli na szczątki naczyń, potem na siebie, a następnie na braci z minami, mówiącymi że lepiej by było dla nich, jakby się ogarnęli.
Noel uśmiechnął się uroczo i przepraszająco, choć jednakowoż nie do końca się o to martwił. W końcu panowie byli od tego, by spełniać ich polecenia, więc nawet do niemych zaleceń, które mówiły: "Bądźcie naszymi celami" musieli się ustosunkować.
Tak czy inaczej, bracia wrócili do treningu. Co chwilę brali coraz to większy kamień, który próbowali odbić mocą, lub po prostu przejąć nad nim kontrolę. Czasami nawet rzucali w siebie kilkoma na raz, ale oczywiście uważając, by nie zranić drugiego. Ot po prostu kolejny poziom treningu z zachowanymi środkami bezpieczeństwa. Czasami robili od tego przerwę, próbując podnieść coraz to większą ilość ciężkich kamieni. Nawet im to zaczęło wychodzić.
Nie minęło półtorej godziny, jak bracia byli już na tyle zmęczeni, że pora już była na powrót do domu i analiza wyników. Tak, to była podstawa: przeanalizować postępy, sprawdzić do czego mogli się posunąć na początku, a co zyskali na koniec. I ogólnie, jak wpłynął na ich moc przebieg tego wyczerpującego treningu.
Fritz podjechał po nich pół godziny po zakończeniu treningu, dając im czas na względne odsapnięcie i odpoczynek. Już pomijając, że Anna trzepła go po potylicy by podrzucił ją po drodze do Kapitolu. Czyżby szykuje się romans między nią a pewnym rudowłosym radnym? Noel, zaraz po tym jak w wizji której dostał po dotknięciu pojazdu zauważył wysiadającą Annę, zanotował by delikatnie ją przesłuchać w tym sposobie. To znaczy o ile ona nie zaszczuje na niego bandy wrednych duchów, ale i na to znalazł by sposób.
Bracia i ich lokaje wsiedli do limuzyny, a Fritz niemal natychmiast skierował ją w stronę rezydencji.
[zt; oboje; zakończenie treningu; trening do oceny MG]
Noel na słowa, które usłyszał w myślach, uśmiechnął się szeroko i skinął energicznie głową, zerkając niby to ukradkiem na piekielnie dobrych lokajów. Co prawda ci pewnie już wiedzieli, co się święci, ale udawali że nic nie wiedzą.
- Skok - mruknął Claude, widząc jak Noel posyła w ich stronę dziesięć kamieni.
Sebastian z ów francuzem zgodnie podskoczyli niebotycznie wysoko, ale w końcu byli piekielnie dobrymi lokajami, dlatego to nie było nic dziwnego. Przynajmniej dla braci Maxwell i dla tej dwójki. Pewnie ta kobieta która gdzieś nieopodal się pluskała rozdziawiła paszczękę widząc to co się dzieje, ale czwórka mężczyzn miała to w miejscu, które światła nigdy nie widziało.
- Dół - mruknął Sebastian, kątem oka zauważając, jak Larin ciska w nich kolejną dziesiątką.
Panowie zgodnie przyspieszyli tempo swojego spadania, unikając kamieni, których jednak nie uniknęła porcelana. Kolejną filiżankę i imbryk szlag trafił, a lokaje spojrzeli na szczątki naczyń, potem na siebie, a następnie na braci z minami, mówiącymi że lepiej by było dla nich, jakby się ogarnęli.
Noel uśmiechnął się uroczo i przepraszająco, choć jednakowoż nie do końca się o to martwił. W końcu panowie byli od tego, by spełniać ich polecenia, więc nawet do niemych zaleceń, które mówiły: "Bądźcie naszymi celami" musieli się ustosunkować.
Tak czy inaczej, bracia wrócili do treningu. Co chwilę brali coraz to większy kamień, który próbowali odbić mocą, lub po prostu przejąć nad nim kontrolę. Czasami nawet rzucali w siebie kilkoma na raz, ale oczywiście uważając, by nie zranić drugiego. Ot po prostu kolejny poziom treningu z zachowanymi środkami bezpieczeństwa. Czasami robili od tego przerwę, próbując podnieść coraz to większą ilość ciężkich kamieni. Nawet im to zaczęło wychodzić.
Nie minęło półtorej godziny, jak bracia byli już na tyle zmęczeni, że pora już była na powrót do domu i analiza wyników. Tak, to była podstawa: przeanalizować postępy, sprawdzić do czego mogli się posunąć na początku, a co zyskali na koniec. I ogólnie, jak wpłynął na ich moc przebieg tego wyczerpującego treningu.
Fritz podjechał po nich pół godziny po zakończeniu treningu, dając im czas na względne odsapnięcie i odpoczynek. Już pomijając, że Anna trzepła go po potylicy by podrzucił ją po drodze do Kapitolu. Czyżby szykuje się romans między nią a pewnym rudowłosym radnym? Noel, zaraz po tym jak w wizji której dostał po dotknięciu pojazdu zauważył wysiadającą Annę, zanotował by delikatnie ją przesłuchać w tym sposobie. To znaczy o ile ona nie zaszczuje na niego bandy wrednych duchów, ale i na to znalazł by sposób.
Bracia i ich lokaje wsiedli do limuzyny, a Fritz niemal natychmiast skierował ją w stronę rezydencji.
[zt; oboje; zakończenie treningu; trening do oceny MG]
Noel Maxwell- Admin
- Liczba postów : 248
Join date : 24/08/2015
Re: Szklana plaża
Larin i Noel: Trening uważam za zakończony i zostanie on zaakceptowany. Proszę o dodanie do statystyk waszych postaci po 5 punktów do telekinezy.
Mistrz Gry- Admin
- Liczba postów : 261
Join date : 22/08/2015
w budowie
Trening #2 Grawitacja
jak to czasem miał w zwyczaju: uciekał z domu. Wyszedł cos zjeśc, znaczy sie upolować jakaś duszyczkę, nawet złapał dwie osoby na kolację, ale dalej nie był najedzony. Zawędrował za to na plażę, kolorowe szklane kamyczki naprawdę mu się spodobały. były takie ładne i błyszczące...
wziął jeden i rzucił nim w stronę wody. ten szybko się zanurzył, wiec wziął kilka następnych chcąc pościć kaczkę, ale mu nie wychodziło. Dopiero po dłuższej chwili prosta drogą dedukcji wywnioskował, że mogły by być lżejsze. Jak ten samochodzik który lubił. Pierwszy kamyków zareagował i gdy Tom go rzucił pzrez chwilę odbijał sie od tafli aż utonął. Drugi zareagował w mniejszym stopniu, kilka kolejnych wcale, i znowu reakcja była pozytywna. Potem Tom ułożył kilka kamyków wokół siebie segregując je kolorami.
- Zielone bardzo lekkie, różowe są cięższe, a tamte najcięższe - mruknął do siebie i zaczął je brać w rękę i podrzucać w powietrze. O ile faktycznie dany kolor był lżejszy lub cięższy tak poszczególne kamienie różniły się ciężarem miedzy sobą. nawet jak brał ten sam kamyczek ponownie jego waga była inna. udało mu się to zauwazyć wiec odruchowo dążył do tego by kamyczki, przynajmniej w tym samym kolorze, ważyły tyle samo. Ciężko powiedzieć ile razy powtarzał to ćwiczenie, w przerwie rzucał sobie kaczki do wody, albo po prostu w jakikolwiek cel. W pewnym stopniu załapał o co chodziło, ale nie potrafił nad tym zbyt dobrze zapanować. W końcu kiedy zrobiło mu się zimno, ruszył w stronę domu.
[zt]
jak to czasem miał w zwyczaju: uciekał z domu. Wyszedł cos zjeśc, znaczy sie upolować jakaś duszyczkę, nawet złapał dwie osoby na kolację, ale dalej nie był najedzony. Zawędrował za to na plażę, kolorowe szklane kamyczki naprawdę mu się spodobały. były takie ładne i błyszczące...
wziął jeden i rzucił nim w stronę wody. ten szybko się zanurzył, wiec wziął kilka następnych chcąc pościć kaczkę, ale mu nie wychodziło. Dopiero po dłuższej chwili prosta drogą dedukcji wywnioskował, że mogły by być lżejsze. Jak ten samochodzik który lubił. Pierwszy kamyków zareagował i gdy Tom go rzucił pzrez chwilę odbijał sie od tafli aż utonął. Drugi zareagował w mniejszym stopniu, kilka kolejnych wcale, i znowu reakcja była pozytywna. Potem Tom ułożył kilka kamyków wokół siebie segregując je kolorami.
- Zielone bardzo lekkie, różowe są cięższe, a tamte najcięższe - mruknął do siebie i zaczął je brać w rękę i podrzucać w powietrze. O ile faktycznie dany kolor był lżejszy lub cięższy tak poszczególne kamienie różniły się ciężarem miedzy sobą. nawet jak brał ten sam kamyczek ponownie jego waga była inna. udało mu się to zauwazyć wiec odruchowo dążył do tego by kamyczki, przynajmniej w tym samym kolorze, ważyły tyle samo. Ciężko powiedzieć ile razy powtarzał to ćwiczenie, w przerwie rzucał sobie kaczki do wody, albo po prostu w jakikolwiek cel. W pewnym stopniu załapał o co chodziło, ale nie potrafił nad tym zbyt dobrze zapanować. W końcu kiedy zrobiło mu się zimno, ruszył w stronę domu.
[zt]
Tom Vegard- Liczba postów : 33
Join date : 05/02/2016
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach